E.T. okiem sceptyka i entuzjasty

Andrzej M. Sołtan

o książce Paula Daviesa "Milczenie gwiazd:
poszukiwania pozaziemskiej inteligencji"


Problem cywilizacji pozaziemskich przedstawiony rozważnie i romantycznie zarazem. Oba podejścia są dziełem profesora fizyki teoretycznej.

Gdy 50 lat temu Frank Drake rozpoczął systematyczny nasłuch szumów radiowych dochodzących od sąsiednich gwiazd w nadziei odebrania sygnałów obcych cywilizacji, większość astronomów była zdecydowanie sceptyczna. Również równanie Drake'a, za pomocą którego autor przekonywał do idei obcych, nie wzbudziło zainteresowania środowiska. Nie ma co udawać – niewiele się od tego czasu zmieniło. W najlepszym wypadku poszukiwaniom towarzyszy atmosfera pobłażania, choć nie brak bardziej zdecydowanych posunięć. W szczególności 20 lat temu Kongres Amerykański wstrzymał finansowanie projektu. Zatem, co sprawia, że problemem cywilizacji pozaziemskich zajął się w Milczeniu Gwiazd Paul Davies, “poważny” naukowiec z Uniwersytetu Stanowego Arizony, specjalizujący się – jak czytamy w notce biograficznej – w kosmologii i kwantowej teorii pola? Owszem, Davies jest autorem ponad 20 książek popularnonaukowych, ale także kilkudziesięciu publikacji naukowych dotyczących m.in. rozmaitych zagadnień mechaniki kwantowej, entropii i czarnych dziur.

Na pytanie o sens zajmowania się cywilizacjami pozaziemskimi Davies daje odpowiedź zawierającą podwójne przeczenie: nie umiemy odowodnić, że ich nie ma. Jest to jedyne pewne stwierdzenie. Nie jest natomiast przekonująca argumentacja oparta na rachunku prawdopodobieństwa prowadzona w następujący sposób. Skoro wokół wielu gwiazd krążą planety (to akurat wiemy), to z pewnością jakaś ich część jest podobna do Ziemi (nie wiemy jaka), zatem na co którejś (nie wiemy, co której) zaistniały warunki do pojawienia się życia. I dalej, jeżeli są warunki, to życie musiało (dlaczego?) się pojawić, a rozwój życia – ewolucja zawsze (być może) prowadzi od form prostych do złożonych. Zaś zwieńczeniem ewolucji jest pojawienie się inteligencji (tego nie wiemy), która w pewnym momencie zainteresuje sie Kosmosem. Rozumowanie wydaje się przekonujące, tym bardziej, iż w Drodze Mlecznej mamy do dyspozycji zapewne ponad sto miliardów gwiazd. W ten sposób bylibyśmy w stanie ocenić już nie tylko, czy istnieją obcy, ale ile różnych cywilizacji możemy się spodziewać w naszej Galaktyce. Problem zasadniczy, który redukuje podejście probabilistyczne do zwyczajnej spekulacji, tkwi w tym, iż we wszystkich szczeblach rozumowania dotyczących życia opieramy się wyłącznie na jednym przypadku – naszym. Z faktu, że my istniejemy nie wynika w żadnym stopniu, że istnieją inni. Jak zawsze przy rozważaniu relacji my – Wszechświat daje o sobie znać zasada antropiczna.

Gdyby udało się stwierdzić istnienie śladów życia w naszym Układzie Słonecznym (życia jakiegokolwiek, bo na inteligentne raczej nie możemy liczyć), stanowiłoby to niebagatelny argument za bardziej powszechną obecnością życia we Wszechświecie. Jednakże życie pozaziemskie niemal na pewno będzie zupełnie inne od naszego. Możemy wówczas mieć kłopoty z jego rozpoznaniem. Wystarczy wspomnieć, ile zamieszania spowodowały mikroskopijne struktury znalezione w meteorycie, który zawędrował do nas z Marsa. Dziś jesteśmy przekonani, że są to twory naturalne, a nie skamieliny nanobakterii. Nowe światło na łatwość “rodzenia się” życia mogą rzucić poszukiwania różnych jego form nie w Kosmosie, ale na Ziemi. W tym przypadku mamy przynajmniej pewność, że przez co najmniej 3 miliardy lat warunki biologiczne były sprzyjające. Jeżeli to wystarcza, by uczynić prawdopodobnym proces przejścia od minerałów do organizmów żywych, na Ziemi powinny istnieć inne formy życia niż nasze, na przykład wykorzystujące inne aminokwasy lub inne nukleotydy w kodzie genetycznym. Niestety, wszelkie znane nam formy zycia, nawet te odkryte w pobliżu podwodnych wulkanów w temperaturach powyżej 100°C, nie są nam obce.

Podwójne przeczenie jako argument “za” dla poszukiwań obcych nie przekona wszystkich i w pełni nie zadowoli entuzjastów. Może takie uzasadnienie należy widzieć w refleksji, że są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło … Davies wyznaje otwarcie, iż nie wierzy w szybki sukces poszukiwań. Jeżeli jednak zdecydujemy się poświęcać czas i pieniądze, należy to robić rozważnie. Punktów do rozważenia jest kilka. Pierwszy i najważniejszy: kogo, a właściwie czego szukamy? Jakiego rodzaju informacje docierające do nas z przestrzeni uznamy za dowód istnienia obcych? Pierwsze przymiarki podejścia do problemu były wyraźnie obciążone antropocentryzmem. Komunikacja radiowa, programy telwizyjne rozchodzące się “na falach eteru” jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawały się najlepszym z możliwych środków przekazywania informacji. W miarę rozrastania się sieci stacji telewizyjnych, Ziemia z roku na rok stawała się coraz jaśniejsza radiowo. Gdy mieszkańcy Syriusza ustawią swoje radioteleskopy w stronę Słońca, będą mieli okazję poznać nasze ulubione seriale i bieżące programy informacyjne. Ale muszą się spieszyć, gdyż ziemianie zorientowali się, że potężne stacje nadawcze marnują mnóstwo energii i bardziej opłaca się przesyłać sygnał kablem lub kierunkowo do satelitów, które odsyłają go z powrotem na Ziemię. W efekcie, w ostatnich latach radiowo-telewizyjna jasność Ziemi zaczęła spadać.

Przyjmijmy na chwilę, że życie na Ziemi nie jest czymś absolutnie wyjątkowym. Zważywszy, że Wszechświat istnieje ponad 13 miliardów lat, a nas dzieli od pierwszych ziemskich, biologicznych praprzodków około 3,5 miliarda lat, należałoby sądzić, że już dawno temu pojawiły się w Galaktyce cywilizacje, które o miliony, ba – miliardy lat wyprzedziły nas w rozwoju. Gdzie one są? Takie pytanie zadał już ponad 60 lat temu Enrico Fermi przy okazji modnych wówczas rozmów na temat UFO. Jedna odpowiedź nasuwa się natychmiast – życie jednak jest wyjątkowe. A może obcy są na tyle zaawansowani technicznie, że po prostu nie umiemy ich dostrzec, a nie jesteśmy dla nich dostatecznie interesujący, by zechcieli nam się pokazać. Davies przedstawia cały wachlarz możliwych typów cywilizacji od tylko “trochę” wyżej stojących do zupełnie nam niepodobnych. I nie próbujmy nawet zgadywać, jakie one mogą być. Czy miałoby sens pytać rycerzy spod Grunwaldu o równania Maxwella? A od szkockiego uczonego dzieli ich tylko 450 lat.

Wytrwali nie rezygnują, nasłuchy trwają. Co pewien czas instrumenty rejestrują “podejrzane” sygnały. Rozpoczyna się weryfikacja, w wyniku której po raz kolejny dowiadujemy się, że alarm był przedwczesny. Ale za którymś razem … Co należy zrobić, jak postępować, gdy weryfikacja da wynik pozytywny? Kogo powiadomić w pierwszej kolejności? Czy odpowiadać, czy siedzieć cicho i udawać, że nas nie ma (może obcy maja złe zamiary)? W każdym razie TAKIEJ wiadomości zlekceważyć nie można. Zespół zainteresowanych tym problemem opracował pod przewodnictwem Daviesa propozycje postępowania w przypadku uzyskania pewności, że mamy do czynienia z E.T. Nadmiar zapobiegliwości, czy dalekowzroczna roztropność?

Arthur C. Clark, zmarły w 2008 roku pisarz science fiction i futurysta napisał: “Czasem przychodzi mi do głowy, że jesteśmy sami we Wszechświecie, czasem wydaje mi się, że wcale tak nie jest. Obie możliwości są równie niepokojące”. Ta refleksja posłużyła Daviesowi za motto Milczenia gwiazd, a mnie zachęciła do przeczytania.




Home O książkach Publications After hours Wielka Woda