Świat według Michio Kaku

Andrzej M. Sołtan

o książce:
Michio Kaku "Przyszłość ludzkości. Podbój Marsa, podróze międzygwiezdne,
nieśmiertelność i nasze miejsce poza Ziemią"


Stan naszej cywilizacji za sto, tysiąc, dziesięć tysięcy lat...

Nic nas nie powstrzyma przed snuciem prawdziwie szerokich planów: na „najbliższe” 100 tysięcy, albo – śmiało – milion lat? To zależy, czego nasze plany mogą dotyczyć. Czy będziemy się bawić w wymyślanie nowatorskich rozwiązań technicznych, czy będziemy próbowali określić stan równowagi między wielkością zasobów Ziemi, a liczbą istot gatunku homo sapiens, czy spróbujemy ocenić, jakie ograniczenia na rozwój cywilizacji technicznej narzuca dla tego gatunku jego biologiczna natura. Wiele dalszych „czy” przychodzi do głowy, gdy mówimy o przyszłości w każdej skali czasu. Większość, jeżeli nie wszystkie z nich rozpatrzył „wszędobylski” popularyzator nauki Michio Kaku, a wyniki swych rozważań przedstawił w Przyszłości ludzkości. O zakresie tematycznym wiele mówi podtytuł: Podbój Marsa, podróże międzygwiezdne, nieśmiertelność i nasze miejsce poza Ziemią. Odwaga, z jaką Kaku przedstawia wizje sięgające milionów lat naprzód pokrywa się z brawurą. Mimo to książka może stanowić punkt wyjścia do własnych przemyśleń dla każdego czytelnika. Ani wykształcenie, ani uprawiany zawód nie stanowią tu przeszkody. Każdy bowiem po uzyskaniu jako takiej dojrzałości zauważy, że świat się zmienia, a w szkole dowie się, jak dalece się zmienił np. od czasów budowy piramid. Przepowiadanie przyszłości, szczególnie wybiegającej poza średni czas życia ludzkiego jest bezpieczne, bo nikt nas na bieżąco z tego nie rozliczy.

Z tak komfortowej sytuacji Kaku korzysta raz za razem. Pisze książkę, gdy wiek XXI jest jeszcze młody i do jego końca wiele może się wydarzyć, choć nie musi. „Pod koniec naszego wieku” to blisko i daleko zarazem. Blisko – bo to przecież nasz wiek, a daleko – mało kto z nas dożyje. Można więc bez ryzyka „przewidzieć” kilka rozwiązań technicznych i biotechnologicznych, które się wówczas zrealizują. W szczególności „budowa wind kosmicznych może ruszyć najwcześniej pod koniec tego stulecia ”, wówczas też „będziemy mogli wgrać swoją świadomość do komputera i wysłać do gwiazd ”, a także „będziemy w stanie wgrywać do ludzkiego mózgu skomplikowane wspomnienia”. Natomiast „samoświadomość robotów [zrealizujemy] najwcześniej pod koniec XXI wieku”. Trudno zgadnąć, jakie przesłanki zaważyły, co „pod koniec”, a co „najwcześniej". Pomysł na windę kosmiczną ma już co najmniej kilkadziesiąt lat. Zasadnicza idea jest bardzo prosta: umieszczamy na odpowiednio wysokiej orbicie wokółziemskiej stację kosmiczną, która pełni rolę górnego końca szybu windy. Łączymy stację z powierzchnia Ziemi długą „liną”, po której można będzie się wspiąć „na górę”. Przy odpowiednim rozmiarze orbity cała konstrukcja pozostanie nieruchoma względem Ziemi, czyli dolny koniec liny można będzie przymocować na stałe w dowolnym miejscu na równiku Ziemi. Trudność polega na tym, że na razie nie dysponujemy dostatecznie wytrzymałym materiałem, który sprostałby wymaganiom stawianym kosmicznej linie. Na temat świadomości robotów wypada wypowiadać się znacznie bardziej powściągliwie, podobnie o „wgrywaniu” wspomnień do ludzkiego mózgu.

Kaku wielokrotnie zapewnia, że swoje przewidywania formułuje zawsze zgodnie ze współczesną nauką. Ale ta „zgodność” ma często charakter wariantowy: szczególna teoria względności mówi, że nie można przekroczyć prędkości światła, ale gdy opanujemy możliwość korzystania z tuneli czasoprzestrzennych – światło prześcigniemy. Zatem, jeżeli tunele czasoprzestrzenne istnieją to … . Stop: we współczesnej fizyce tunele stanowią co najwyżej przedmiot spekulacji, a nie konkretnych rozwiązań. Aby jednak tunele uwiarygodnić, Kaku stwierdza, że „prawdopodobnie istnieją w czarnych dziurach”, a w innym miejscu dodaje „Fizycy wciąż spierają się o to, jak bardzo niebezpieczny mógłby być lot przez tunel czasoprzestrzenny”.

Przewidując losy naszej cywilizacji musimy mieć świadomość, że im dalszą przyszłością się zajmujemy, tym z mniejszym prawdopodobieństwem nasze przewidywania się spełnią. Zakres czasowy rozsądnego przewidywania nie jest ściśle określony, ale dobrze mieć na uwadze dzisiejsze tempo zmian w rozpatrywanym fragmencie rzeczywistości. Jesteśmy w prawie określać ramy czasowe ustanowienia stałej bazy na Marsie, gdyż wiemy, ile lat wymagała realizacja lotu na Księżyc, wiemy (już tylko w przybliżeniu), jaka jest skala czasowa wprowadzania nowych rozwiązań technicznych, na przykład w zakresie budowy coraz sprawniejszych silników rakietowych. Kaku, oczywiście, ma tego świadomość, ale wielokrotnie porywa go idea „postępu” i przenosi w miejsca nazbyt odległe w trybie niemal dokonanym, by na końcu powrócić do realu. Przedstawia na kilku stronach pomysł Miguela Alcubierre'a na przełamanie bariery prędkości światła, po czym na końcu z żalem stwierdza „wciąż nie jest jasne, czy taki silnik w ogóle uda się kiedykolwiek skonstruować.”

Czy zatem podjęta przez Kaku próba przewidzenia kierunków rozwoju naszej cywilizacji nie ma sensu? Tak źle nie jest, gdy Autor zamiast konkretnych „pomysłów” technicznych rozpatruje podstawowe „parametry” stanowiące o istnieniu i ewolucji naszej cywilizacji. Uważa, że rozprzestrzenienie się ziemian na co najmniej jeszcze jedną z planet Układu Słonecznego jest pewne choćby dla zagwarantowania miejsca ucieczki na wypadek, gdyby Ziemia miała ulec totalnemu zniszczeniu, albo – co bardziej prawdopodobne – gdy jej powierzchnia zostanie zbyt przez nas zdewastowana. Pomijając kwestię, kiedy do tego dojdzie, taki rozwój wypadków wydaje się w pełni prawdopodobny.

Dla określenia stopnia rozwoju cywilizacji rozpoznawalnej we Wszechświecie, Kaku stosuje skalę Kardaszewa, której jedynym kryterium są potrzeby energetyczne. Ludzkość nie osiągnęła jeszcze typu I, w którym będzie wykorzystywać całą energie słoneczną docierającą do Ziemi. Cywilizacja II typu nie będzie już się mogła obejść bez całej energii emitowanej w przestrzeń przez gwiazdę macierzystą. Natomiast funkcjonowanie cywilizacji III typu zapewni dopiero produkcja energii całej Galaktyki. Nie jestem pewien, czy ta klasyfikacja wytrzyma próbę czasu i pozostanie z nami, gdy ludzkość rozejdzie się po Galaktyce najpierw w bezpośrednim sąsiedztwie Słońca, by w końcu opanować ją całą. Tym bardziej nie warto kusić się o podanie daty, kiedy to może nastąpić.

Może nas jednak spotkać wówczas przykra niespodzianka. Nie ma bowiem podstaw, by upierać się, że jako jedyni w całej Galaktyce osiągniemy typ II. Zgodnie z ogólnymi prawami ewolucji cywilizacji, tu i tam pojawią się kosmiczni sąsiedzi. Będąc już tak wysoko ucywilizowanymi, Kaku zapewnia, że będziemy życzliwie nastawieni do innych cywilizacji II typu. Nie zakłócimy ich rozwoju, a one naszego. Po jakimś jednak czasie, nie martwmy się na razie kiedy, zgłosimy większe zapotrzebowanie na energię; one też. Gwiazdy nie nadążą z produkcją energii, ceny zaczną rosnąć. Kto opłaci rachunki? Nie daj Boże, może dojść do konfliktu na galaktyczną skalę.

Znacznie wcześniej, według Kaku, nie za tysiące, a najwyżej za sto lat roboty będą za nas wykonywać niezliczone czynności na Ziemi i w Kosmosie. Jak już wiemy, będą nasi pomocnicy obdarzeni samoświadomością. Nie chcę straszyć, ale jest co najmniej możliwy wariant historii, w którym te biedne maszyny zorientują się, że nie tylko grają lepiej w szachy, ale są po prostu mądrzejsze i sprawniejsze od ludzi. Kaku przewiduje, że roboty stworzą własny lub wykorzystają nasz system etyczny. Okaże się on całkiem ludzki - roboty zaczną się nami opiekować, jak swoimi rodzicami, zachowają kult przodków. Po historycznych doświadczeniach tego i poprzednich wieków, życzyłbym nam systemu bardziej przyzwoitego niż ludzkiego.




Home O książkach Publications After hours Wielka Woda